sobota, 20 września 2014

Rozdział 8

      Była zaspana. Cholernie chciało jej się spać. Tak, jakby całą noc nie zmrużyła oczu. Kawa była tylko chwilowym rozwiązaniem, działała krótko, przynajmniej na nią. Już w drodze do Instytutu zaczynała ziewać, teraz, w windzie czuła się jak na pierwszej porannej lekcji, która na domiar złego była potwornie nudna. Próbowała zwalczyć senność, ale wcale jej to nie wychodziło. Nic do niej nie docierało, stała z tyłu oparta o ścianę, a rozmowa tocząca się między Clary, Jacem i Alekiem (nawet nie wiedziała o czym rozmawiali) przypominała jej niezrozumiały bełkot. Chyba gdyby rozumiała o czym mówią i tak by się nie odezwała. Od rana w jej głowie siedziała mała złośliwa myśl o tym, że nie powinna się wtrącać. Tak naprawdę nie znała nikogo z otaczających ją ludzi, kiedy to sobie uświadomiła cała pewność siebie gdzieś z niej uciekła. Była sama i zagubiona, nie wiedziała co się dzieje i tak naprawdę czuła, że tu nie pasuje...
Co ja pierdolę? Całe życie marudziłam o taką szansę, a teraz mam ze sobą problemy. Ratunkuuuuuu! Czy ja gadam do siebie?
      Potrząsnęła głową, żeby odpędzić od siebie złośliwe myśli. Tak, nie wiedziała co się dzieje, chyba nikt nie wiedział. Była sama? To akurat racja, ale zawsze mogła to zmienić. Nie, żeby zaraz chciała biec się uspołeczniać. Co to, to nie, idźcie ludzie, ale ci osobnicy tutaj wydawali się w porządku. Nawet Jace, może potrafił ją zirytować, ale mogła to potraktować jako zastępstwo za Alana... Dobra, Alan był niższy i Jace raczej nie grał na gitarze udając bezdomnego nastoletniego geja... Chociaż jakby się zastanowić? Ale po co robić geja z Jace'a skoro Alec już był gejem? Bezsens jej myśli dobijał ją samą, ale przynajmniej nie myślała o rzeczach nieprzyjemnych. To zawsze pomagało, przynajmniej do czasu, aż nauczyciel zadawał jej jakieś pytanie, a jej odpowiedzią był różowy lamorożec.* Zdecydowanie nie była idealną uczennicą. A wracając do początku: musi zacząć sobie radzić. Czuła się jak ostatni kłamca i zdrajca myśląc o Alanie, ale musiała zacząć sobie radzić. Wątpiła, żeby kiedykolwiek miała wrócić do normalnego życia, nie wiedziała, czy kiedykolwiek zobaczy się z Alanem, tak naprawdę nic nie wiedziała.
      Gdzieś na obrzeżach jej zaspanej świadomości wyłapała wibracje w kieszeni spodni. Zupełnie zapomniała, że wcisnęła tam swój telefon, który nie wiadomo skąd znalazł się w jej domu, a potem jakaś miła osóbka (Alec?) go jej oddała. Prawdopodobnie zapomniała go zabrać do szkoły, to nawet lepiej. Wracając do rzeczywistości - nie minęło więcej niż kilkadziesiąt sekund od jej oderwania się od świata, niedługo winda powinna się zatrzymać. Miała jeszcze chwilę, a z resztą, kto będzie się nią przejmował? Tak czy tak wyciągnęła telefon i odblokowała go. To co zobaczyła było jak mentalny cios od wszechświata. Dwadzieścia nieodebranych połączeń i jeszcze więcej wiadomości, wszystkie od Alana.
      "Co się stało? Odbierz, proszę.", "Shai, mały skurczybyku, nie baw się ze mną i odbierz ten cholerny telefon!", "Co z tobą?", "Błagam, odpisz!", "Nic ci nie jest?", "Gdzie jesteś?", "Shai.. Możesz się ze mnie śmiać ile chcesz, ale to nie jest już zabawne, nie baw się ze mną! Martwię się..."
      Poczuła się jakby wokół jej krtani zaciśnięto ciasną pętlę. Bardzo chciała udawać, że nie ma większych problemów, że sobie radzi. Radziła sobie! Tak, zdecydowanie... Zdecydowanie była w rozsypce. "..nie baw się ze mną!" - Gdyby tylko się bawiła... Ona nawet nie wiedziała co tak naprawdę robi w tym bagnie! Tak naprawdę mogła mieć gdzieś dosłownie wszystko, co miało jakikolwiek związek ze Światem Cieni! Powinna mieć to gdzieś, to nie były jej problemy! Jej problemami były brak herbaty, irytujący znajomi z klasy i brak kasy "bo poszło na książki i pizzę"! Ale nie potrafiła mieć tego gdzieś. Nie umiała wyjaśnić czemu, może przez jakże oczywisty status fangirla (zaczynała w to wątpić), ale ciągnęło ją do tego. Tak, jakaś część jej słuchając wcześniejszych wyjaśnień aż krzyczała, że to jest to, czego chce. Pewnie wtedy mogłaby być szczęśliwa widząc demona. Może to przez to, że wtedy było po prostu czyste zaskoczenie i jako taka radość, że ona jednak nie zwariowała, ale wtedy nie zastanawiała się nad tym głębiej. Nie pomyślała o Alanie. Zapomniała na chwilę o swoim życiu. Tfu! Zapomniała nawet, że wcześniej się bała, że demony to mroczne stworzenia z kłami i pazurami, które chętnie zjadłyby ją na przystawkę! O wiele łatwiej było nie zastanawiać się, coś o tym wiedziała. Posiadała pewną wrodzoną impulsywność, może nawet nadpobudliwość objawiającą się tym, że robiła szybciej niż myślała, ale nigdy jej to nie przeszkadzało. A teraz już sama nie wiedziała czy to impulsywne działanie czy wręcz odwrotne zachowanie, ale pomimo wszystko czuła, że nie będzie potrafiła powiedzieć "Nie, mam to gdzieś, wracam do swojego życia.". Może to po prostu intuicja, koniec końców była Nocnym Łowcą, który po prostu nic nie wiedział, ale czuła, że jeżeli spróbuje wrócić do normalnego życia, to po prostu nie wyjdzie. To nie był jej świat... W praktyce już sama nie wiedziała po której stronie była.
      Winda w końcu się zatrzymała, a oni mogli wyjść na korytarz, w którym już czekała Isabelle. Shai szybko zablokowała telefon i wcisnęła go do kieszeni. Równocześnie postarała się przywołać na twarz chociażby minę wyrażającą obojętność. SMS-y od Alana były dla niej porównywalne do zbombardowania jej serca bombą atomową. Naprawdę był dla niej ważny, nieczęsto spotyka się takiego przyjaciela, a teraz... Nie pozbiera się szybko, to było pewne. Wspomnień nie da się wymazać jak krzywego szkicu.
       - W końcu, dłużej się nie dało? - Izzy nie wydawała się zirytowana była bardziej przejęta, może trochę spięta. Mimo to nadal wyglądała oszołamiająco w dopasowanej sukience do połowy ud, oczywiście czarnej i na przerażająco wysokich szpilkach. Zrobiła w ich stronę parę kroków wiodąc wzrokiem od Clary i Jace'a, którzy stali niezwykle blisko siebie, a kończąc na niej.
- Bylibyśmy szybciej, ale Alec nie potrafił rozstać się z Magnusem. - Rzucił Jace niewinnym tonem.
- Ja wcale nie...! To nie moja wina... - Protest Aleca, chociaż niezbyt efektywny, pojawił się prawie od razu. Nie dało się przy tym nie zauważyć, że chłopak delikatnie się zarumienił. Chyba była to jakaś naturalna reakcja, bo Shai mogłaby dać sobie włosy obciąć (a włosy były dla niej bardzo cenne), że to przez tłumy w mieście, a nie przez Aleca mieli małe problemy. Z drugiej strony prawdopodobnie tylko ona nie była przyzwyczajona do tego, że Jace z każdym się droczy.
      Widząc delikatne uśmiechy na twarzach pozostałej czwórki zrozumiała, że tak naprawdę tylko ona wzięła Jace'a na poważnie. Nienawidziła czuć się jak ostatnia idiotka, ale ostatnio zdarzało się jej niezwykle często. Tak naprawdę wydawało jej się, że życie usilnie stara się z niej zrobić największą ciotę pod słońcem.

***

      Biblioteka wydała jej się jeszcze większa niż wcześniej. Miłość do książek była jednym z tych rodzajów miłości, które nie dość, że rozumiała i odczuwała, a też okazywała. Tak, miłość była dziwnym uczuciem i zdecydowanie nie była fanką upubliczniania go przez wszystkich wokół. Kiedy widziała wszystkie gruchające parki w Central Parku czasami zastanawiała się czy przypadkiem takie zachowanie nie powinno być karalne. Chociaż w liceum nie było lepiej, jej rówieśnicy mieli niezwykły pociąg do obściskiwania się w każdej wolnej chwili. Ale tak naprawdę nie to było najgorsze, o nie. Najgorsze było wmawianie jej, że albo ona czuje coś do Alana, albo on do niej. Kiedy ktoś podejmował ten temat zaczynała go postrzegać jak kot czerwoną kropkę. Złapać i zabić. Nic dziwnego, że miała na koncie kilka bójek. Pomyśleć, że wszyscy brali Alana za silniejszego... Niektórzy ludzie bywają bardziej naiwni niż reszta społeczeństwa.
      Starała utrzymywać się z boku. Nie miała pojęcia czym Isabelle była tak przejęta, ale przeczuwała, że nie jest to dobra wiadomość. Z resztą do tej pory dobrych wiadomości nie było zbyt wiele, chociaż złych też nie było zaraz tak dużo, dominowały dziwne. Po wejściu do biblioteki w oczy od razu rzuciła się jej Maryse. Zaczynała dostrzegać podobieństwo Izzy do matki, tak naprawdę wydawało się, że nastolatka jest młodszą wersją rodzicielki. Zaraz po tym jej wzrok padł na biurko. Na blacie panowanie przejęły notatki i, jak jej się wydawało, zdjęcia oraz coś co wyglądało jak szkolna kartoteka. Po podejściu bliżej zorientowała się, że to wcale nie była przypadkowa kartoteka, tylko dobrze znana teczka z jej nazwiskiem. No świetnie... Spis wszelkich porażek na tle naukowym, uwag i oskarżeń o najróżniejszego rodzaju szkolne zbrodnie, hipotezy o jej domniemanym recydywizmie (czego to nauczyciele nie wymyślą) i innego rodzaju wybryki zebrane w jednym miejscu. No za co? Praktycznie cała jej uwaga skupiła się na tej jednej rzeczy, więc nie zauważyła kiedy Maryse zebrała z biurka całą resztę papierów.
       - Mamo? - Pierwszy odezwał się Alec występując o krok przed resztę ich małej grupki. Shai w tym czasie próbowała zrozumieć czemu czuje się jak na dywaniku u dyrektorki, z tą różnicą, że teraz naprawdę się przejmowała. Poza tym nie rozumiała co Nocni Łowcy mogą mieć do czegoś tak beznadziejnego jak jej szkolna kartoteka, która mogłaby być całkiem ciekawą lekturą jeżeli ktoś chciałby zrobić listę najdziwniejszych uwag w dziennikach. Ale po co było to potrzebne Clave?!

      - Zaczekajcie chwilę, najpierw chcę rozmawiać z Shailene - odpowiedziała Maryse spoglądając na nich zza biurka. Shai w jednej chwili poczuła na sobie wzrok wszystkich obecnych. Czy to już była ta chwila, w której okazuje się, że jednak ma przerąbane? Wątpiła w powodzenie ewentualnej ucieczki. Ale z drugiej strony - co ona mogłaby zrobić, skoro nic nie wiedziała?
       Nikt się nie sprzeciwił, wszyscy poza nią i panią Lightwood opuścili bibliotekę, a ona stała jak ostatnia debilka naprzeciwko biurka nerwowo zaciskając palce prawej dłoni na lewym nadgarstku. Miała naprawdę złe przeczucia, nie wiedziała czemu. Chyba beznadziejnie stresowała się wszystkim, bo czuła, że jeżeli teraz coś popsuje nie odbije się to tylko na niej. Może miała zbyt wygórowane mniemanie o sobie? Bo czemu jej matka kazała jej przyjść do Instytutu jeżeli coś by się działo, gdyby nie wiedziała, że córka sobie poradzi? Albo nie, jej matka po prostu całe życie ją okłamywała i ukrywała przed nią tak wiele, że teraz czuła się jakby tak naprawdę jej nie znała.

      - Nie musisz stać - powiedziała Maryse przyglądając się jej z typową dla matek łagodnością. Shai nagle zrobiło się głupio, że nie pomyślała o czymś tak oczywistym. Szybko usiadła na najbliższej kanapie o czerwonym obiciu. Po cichu miała nadzieję, że nie wygląda jak ostatnia sierota, to byłaby jej życiowa porażka.
- Przepraszam, ale po co jest potrzebna moja szkolna teczka? - zapytała szybciej niż zdążyła pomyśleć, jak to miała w zwyczaju.
- Konsul chciała mieć o tobie więcej informacji - odparła Nocna Łowczyni.
- Konsul? ...Ale czemu? - wykrztusiła dziewczyna gorączkowo zastanawiając się co to może dla niej znaczyć. Czemu cokolwiek się działo brała to za zły znak?
      Maryse posłała jej delikatny uśmiech, niezbyt długi, ale jednak trochę ją uspokoił. Może wcale nie jest źle? Przecież Nocni Łowcy to też ludzie i nie mieli powodów do robienia jej czegokolwiek złego. Naprawdę popadała w paranoję, ewentualnie wychodziła na znerwicowaną dziewczynkę, która udaje, że odnajduje się w sytuacji, a tak naprawdę panikuje. Ale to chyba była prawda.
- Nie możemy od tak nałożyć ci run, nie wiemy czy przez kilka pokoleń zostało w twojej rodzinie wystarczająco krwi nefilim. Nikt nie chce cię zabić. Clave już zajęło się twoją sprawą, tak samo zniknięciem twojej matki. Jeśli chodzi o ciebie ustaliliśmy, że ocenimy twoje naturalne zdolności i dla pewności napijesz się z Kielicha. Wszystko omówiłam, musimy wysłać się do Idrisu, oczywiście nie samą.
       Shai przez cały czas musiała się pilnować, żeby nie przerwać w najmniej nieodpowiednim momencie, chociaż co chwilę cisnęły się jej na język nowe pytania. Czy wiadomo coś o jej matce? Jak to, ktoś ma ją oceniać?! Ma pić z Kielicha? Tutaj na chwilę musiała się zatrzymać, jakoś nie mogła sobie tego wyobrazić. Czy to nie było tak, że z Kielicha Anioła piło się anielską krew? Z jednej strony może przez chwilę poczuje się jak wampir... Nie! Jakby Alan to usłyszał obsypałby ją brokatem i nazwał Edwardem, nie! Nie powinna o tym w ogóle myśleć. Ale jak to miało wyglądać? Chyba najbardziej zastanawiał ją smak anielskiej krwi. Może była jak ludzka, z drugiej strony mogła smakować czymkolwiek, chociażby dziko rosnącym mango połączonym z ciastkiem z McDonalda. Na koniec zostawały jeszcze pytania o Idris, ale anielska krew skutecznie ją zdekoncentrowała.
- Czyli to wszystko? - zapytała starając się zapomnieć o krwi o smaku mango i błyszczącym się o poranku Edwardzie, to zdecydowanie były złe myśli.
- Jeśli nie masz żadnych pytań - odpowiedziała Maryse.
- Nie. Nie wydaje mi się... Ale wiadomo coś o mojej mamie? - spytała po chwili wahania. Sama nie wiedziała co myśli o matce, ale starała się po prostu jakoś to zrozumieć. Nie wychodziło.
- Nie, wydaje się, że po prostu zniknęła.
- No po prostu pięknie - mruknęła do siebie wychodząc z biblioteki.

***

*Faza autorki, za usterki przepraszamy.
Wow, wow, w końcu coś! Nienawidzę września, ciągle nie ma na nic czasu, nawet na czytanie. W sumie to nie wiem co o tym myśleć, najpierw miałam dać coś innego, ale trochę się przesunęło. Przemyślenia w windzie tak bardzo, nie wiem skąd to wytrzasnęłam, nie mam pojęcia co obecnie robię, wymyśliłam miliard rzeczy poza tym, co jest ważne na chwilę obecną, to bez sensu, ja jestem bez sensu. Zmieniona playlista, oke. Nie pytajcie mnie o przemyślenia Shai, to jest inny kosmos, fangirl i te sprawy.
 Teraz uciekaj, mały Nocny Łowco, i ucz się zabijać potwory. I bądź miły dla Podziemnych.
Magnus zawsze wie co powiedzieć. Ok, teraz serio koniec paplaniny. Ktoś to czyta? o.O

10 komentarzy:

  1. Ja czytam, do kurwy nędzy! I nabijam wyświetlenia 24 godziny na dobę ;_; Uhhh, ja pieprze, pomyśleć tylko, że wściekam sie w komentarzach podczas gdy matka każe mi robić tak wiele pożytecznych rzeczy (jak przykładowo pouczenie się odmiany niemieckich czasowników, bo nauczycielka będzie pytać, jebać fakt, że to umiem). Dobra, bądźmy szczerzy i tak nie mam nic do roboty, więc obczajam wszystkie blogi jakie wgl czytam ;__; I nareszcie sie doczekałam! Jeeej! Huuuura! Yay! ^_^ Ale... Mój wzrok jest aż tak zjebany, czy to serio jest takie krótkie? ;-; Kurwa! A we wtorek dopiero do okulisty idę ;--; No ale tak czy siak rozdział jest fajny... albo i nie jest? Właściwie to ja już chcę Alana, bo Jace'a nie lubię (tak, tak, nie mam serca... ) ;_; Idris? Zajebiście, teraz to z planu Alan dupa, nie? Nie wiem czy sie cieszyć czy nie. Wprowadzasz mnie w rozmyslania nad bardzo głębokim tematem czyli "mam sie śmiać, czu płakać?" ;_; ja pieprzę, pisz kolejny rozdział choć troche szybciej ;-; Proszę! Dam ci emotikonowego buziaka! ;_;
    Proszę? :*
    ~Desia (nie ma to jak zapomnieć hasła do bloggera ;_; [*])

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwila, ale "Desia" w sensie...? xD Znam kilku mądrych ludzi zapominających hasła, ale nie wiem czy dobrze myślę + Wyobraź sobie, że czasami też jestem tak nazywana.
      Zagadka wyświetleń wyjaśniona, kochane <3
      Niemiecki... Nic nie mów ;-; No ja wiem, że ostatnio długo piszę, ale albo Wen ma mnie w dupie, albo nie mam czasu. To ma jakieś 4 strony... Powiedzmy, że jest średnie. Po prostu pisząc już wiedziałam na czym zakończyć, ale wszyło na to, że nie dało się zrobić z tego większej ilości akapitów, a jakbym pociągnęła coś dalej to znowu nie wiedziałabym jak zacząć kolejny rozdział.
      Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś nie lubił Jace'a... Zaliczę to na plus, jedna osoba mniej chce mi go "odebrać" xD Alan, moje kochanie, nie wierzę w to, co wczoraj stworzyło mi się w głowie, wina playlisty, z nim też coś będzie. Idris będzie chwilowo, serio, niezbyt długo.
      Będzie, ale najpierw chcę się zabrać za ogarnięcie demonologii. No to... Prawdopodobnie na hisie coś nabazgrzę, his jest potwornie nudny.

      Usuń
    2. Ugh, Martyna Deska, pamiętasz taką osóbke z fejsa? Desia gdyż jam Desia, jedyna prawdziwa... dobra, do mojego gimbazjum chodzi jeszcze jakas inna Deska, ze mna nie spokrewniona, ale ciii...
      Znam Twój ból, ogólnie rzecz biorac ja teraz nawet prawie nie moge myśleć, dzień w dzien chodzić na ósmą a wracać parę godzin później... dobra, i tak najgorzej mam we wtorki, serio, od 8 do 17, zajebiście! W dodatku chodzę teraz do specjalistycznego gimbazjum dla kujonów i kujonopodobnych, więc 1 z geografii dostałam w pierwszym tygodniu xD W każdym razie, masz rozgrzeszenie. Jako pokutę napisz kolejny rozdział w choć troche krótszym czasie.
      Nie lubię blondynów. Nie wiem czemu, nie wiem jak, po prostu nie lubię, a Jace'a to już najbardziej ;_; ciesz sie nim, ciesz, póki nie rozkminie dlaczego można sie nim cieszyć....
      ~Desia (gdyż jam Deska ;_;)

      Usuń
    3. WIEDZIAŁAM! Tylko nie byłam pewna xD
      Wiesz, ILO i takie tam, trzy dni w tygodniu na 8, po 3 tygodniach wnioskuję o urlop ;-; Ja nie mam czasu na spanie, no czemu? Tzn mogłabym iść wcześniej spać, ale jest tyle do zrobienia, czemu mam tego nie robić? Ale do 17? Ja maksymalnie siedzę do 16, chociaż idę na 10.35 x)) Biedactwo, kto ci to zrobił? Wrzucać biedną Deskę w stado dzieci Ateny, no jak żyć panie Zeusie?
      Nowy rozdział będzie na Herosach, ok? Akurat idę pisać, serio, zamordujecie mnie, ups.
      Czyli Sebastiana też nie lubisz? Kochaj Sebastiana, on potrzebuje miłości! :C

      Usuń
    4. Jej! Rozdział na herosach <3 Ale... Ale zamordować Lucy? Pierdalnąć parę razy, odciać nogi, lewą rękę i ewentualnie palec u prawej, ale kto by pisał kolejne rozdziały jak nie ty? ;-; Jestem za porządnym zjebaniem w komentarzach, ale proszę, żeby od razu zabijać? Nie, to nie dla mnie. ;_;
      Atena sie pomyliła i wzięła mnie za swoje dziecko? Kurwa, mogłaby przynajmniej wytłumaczyć nauczycielom, że 2 strony w podreczniku jako zadanie domowe wystarczą... od 8 do 17, w tym 2 matematyki i 2 włefy ;_; Mówię na serio, Szatan, Hades i Voldemort układali wspólnie mój plan lekcji ;_; pomyśleć tylko, że będę tam prawdobodobnie 6 lat, bo jeszcze licełum otworzyli... x.x #rzycie
      jedyna lekcja, na jakiem nie zmuszam sie by nie ziewać to... kurwa, nie ma takowej ;_; a najlepsze jest to, że prawie cała klasa dostała jedynki z informatyki [*] (ja jeszcze nie wiem co dostałam, Ateno dopomóż...) tsaaa... to pierdolone 1001110! Jak ja tego kurwa nie ogarniam ;_; nawet mój brat, student nigdy nie słyszał o takowym gównie!
      Blondyni to zło, ale zaczynam się powoli do nich przekonywać... wiec nie jest tak źle, ok? ;_;
      ~Desia

      Usuń
    5. Tak, akurat dodany, kiedyś i tak mnie zamordujecie. Ale wszystko inne też pasuje. Wiesz, że teraz zastosuję Twoje sugestie w torturowaniu jakiejś postaci, prawda?
      ... Nie mam pytań, serio ,nie mam. Co to jest? o.O Współczuję, ja bym umarła. Uffff... Nie ma Lucyfera, nie wrobiłaś mnie w ten spisek, miłość <3
      Hehe, blondyn + zło, Sebuuuuś <3 Serio, kochaj go, nawet jak nie teraz, to po MNO, zrozumiesz kiedy przeczytasz.

      Usuń
  2. "Tak naprawdę wydawało jej się, że życie usilnie stara się z niej zrobić największą ciotę pod słońcem." - Nie wiem, co takiego kryje się w tym zdaniu, ale niesamowicie mnie ono urzekło, przyciągnęło do siebie i teraz nie chce puścić.
    Wiem, że przeczytałam poprzedni rozdział, nie pamiętam, czy tam pozostawiłam dowód, że przeczytałam, więc wybacz :)
    Chcę więcej Isabelle! Póki co ona pojawia się i znika. Pozostała trójka jest praktycznie cały czas z Shailene, a Isabelle błądzi własnymi ścieżkami.
    Podoba mi się jak pokazujesz relację Shai i Alana z jej punktu widzenia. Podkreślasz jej wyrzuty sumienia, jej niepewność i zmartwienie. Ba, pokazujesz nawet jak widzieli ich stosunki inni. Ładnie to wychodzi.
    Akcji samej w sobie w rozdziale jest mało, skupiłaś się bardziej na rozmyślaniach bohaterki. Mnie również skłoniłaś do rozmyślań. Sama zaczęłam rozmyślać nad smakiem anielskiej krwi i myślę, że przynajmniej nie ma ona lekko metalicznego zapachu, w przeciwieństwie do ludzkiej.
    Zauważyłam dwa błędy. Pierwszy to to, że słowa "fangirl" się nie odmienia, a w drugim napisałaś Nefilim z małej litery.
    Worek weny oddaję, z małą nawiązką mobilizacji i pozdrowień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Isabelle będzie, po prostu na razie tak wyszło i gdyby nie to, że MNO dopiero wyjdzie po polsku, a próbuję unikać spojlerów jak ognia, mogłabym dodać jakieś wytłumaczenie jej nieobecności. Na razie muszę ograniczać się do ogólników. Ech, to jednak szczęście, że nie mam czasu na pisanie, prawdopodobnie za dwa rozdziały będzie już listopad i spojlery nie będą już tak przeszkadzały.
      Shai i Alan, tak, nie wierzę w to, co wczoraj wymyśliłam. Na razie powiem, że sama kocham ich relację. Jeszcze się nimi zajmę "na porządnie", a przynajmniej postaram się znaleźć na to odpowiednie miejsce.
      Sama nie wiem co robiłam z literkami pisząc to, ale krew o smaku mango najlepiej świadczy o stanie mojej wyobraźni.
      Dzięki, jak znajdę chwilę (polski przydałoby się przepisać ;-;), to poprawię.
      Bardzo chętnie przyjmuję i również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Czytam ;) wybacz ale nie potrafię tworzyć długich komentarzy. Świetny rozdział. <3
    Życzę weny i czekam na next :*
    L.A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, j e s t e m zła, bo przeziębiłam się na dobre, bo głowa mnie boli i wreszcie - bo zawiesiło mi wczoraj lapka w momencie, w którym miałam publikować komentarz, na równi z komunikatem o htmlu, że jest za długi.
    Więc rozumiesz, tak. Ale i tak postaram się napisać go jak najładniejszego, bo przecież miło się robi i może poprawi ci humor i w ogóle to jest spóźniony, ale co począć.
    Po pierwsze, to playlista jest super, ale jak bardzo jest mój lvl, kiedy zamiast "Angel With A Shoutgun" przeczytałam "Angel With A Shougo"? Nieważne.
    Lecim z tym koksem. Ostrzeżenie - komentarz zawiera niezdrową liczbę anegdotek.
    Co do zaspania, cóż - poziomy zaspania są różne. Bo może być ten mój z wczoraj, kiedy pani wzięła mnie do przykładu na matmie, a ja najpierw przepisałam z błędem (i znakiem zapytania na końcu, bo zadanie było w formie pytania i ja nie ogarnęłam że dlatego tam jest ten znak, tak), potem przez przypadek część zmazałam, znowu przepisałam z błędem, zaczęłam robić, chciałam stronę przesunąć trochę w dół, ale zamiast tego poleciała gdzieś hen, wyłączyłam kartę, musiałam od początku, potem podzieliłam zamiast pomnożyć, żeby następnie dodać do siebie 3 do 3 i otrzymać, uwaga - 3 i wreszcie po 15 minutach ogarnąć przykład i je (congratulations!) skończyć. Albo taki jak dzisiaj też może być, kiedy o 7 rano na geografii facetka zadała mi pięć pytań pod rząd, a ja nie odpowiedziałam ani słowem.
    Kawa też dziwna rzecz, tak, już wiesz, że nie lubię kawy, ale (w sumie może ci opowiadałam tę historię) - mój jeden jedyny raz w Starbucksie, Paryż, Louvre, stoję z Mackiem w kolejce, bo on w inglisze niezbyt dobry. Babka pyta się czy z kawą chce. Bezradne "What?" padło z ust Macka, ja stoję niezbyt ogarnięta, pyta się, czy lubi kawę. Odpowiada, że tak. Tak oto Maciek otrzymał kawę z kawą.
    Dobra, koniec tych dygresji.
    Shai jak zawsze absolutnie realna, w ogóle nieźle się na niej skupiasz, widać, jak ją czujesz, wow. Twój styl... Raju, kiedy ty się nauczyłaś tak pisać? W sensie, nie jest jakiś szczególnie wyjątkowy, ale konstrukcja zdań, pisanie o banalnych rzeczach w taki sposób, że są ciekawe, że nie nudzą, że wszystko jest płynne i wyjustowanie! W takich chwilach tracę wiarę w siebie (mocno), bo jak to możliwe w ogóle. Jest źle.
    Smski od Anala
    .
    .
    .
    *Alana, tak, skojarzyły mi się z Reiem, kiedy nie spał 60 godzin, bo Izumi nie wracał do domu po odrzuceniu jego mango przez wydawnictwo. To było takie kochane! Mamuśka słodka. I te texts takie kochane, ach! Jak ty to robisz?
    Bójki są spoko, ale problem w tym, że ludzie nie chcą się ze mną bić. Tak, jesteś wtajemniczona, wiesz jak to jest. To chyba tyle.
    Alec i blush, tak bardzo typowe, powinien powstać jakiś wzór na stężenie blushu uke w porównaniu jego pozostałych czynności na rozdział. Och.
    Podsumowanie - "no pięknie", proste i trafne. Umieram dalej, ale mam ci jeszcze jeden komentarz do napisania. Chuj. Niech homo będzie z tobą, bby ;_;

    OdpowiedzUsuń